sobota, 7 grudnia 2013

I just need to tell my story, if you're drunk I'll get done quicker.

nie wiem czy wszystko zmierza w dobrą stronę, na pewno zmierza w inną. decyzje podjęte, klamka zapadła, papierek podpisany. wraz z końcem roku zamknę jedne drzwi. otworzę nowe.

mroźne powietrze i brak słońca sprawiają, że z jeszcze większym bólem i tęsknotą wspominam lato i wszystkie wyjazdy, które się z tym okresem kojarzą. w głowie ułożony wstępny plan na rok następny, pieniędzy wystarczy, trzeba tylko powalczyć o urlop.

z zakładek mieszkania/wynajem powoli mój wzrok się kieruje na mieszkania/sprzedaż. takie czasy nastały.

sobota, 5 października 2013

fairytales don't always have a happy ending, do they?

w obliczu śmierci jestem totalnie bezradna. siadam w kącie jak małe bezbronne dziecko i zwyczajnie płaczę. 
jeszcze się muszę sporo nauczyć. dojrzeć do rzucenia wszystkich błahych spraw i spakowania się w walizkę w godzinę. jeszcze czasem łapię się na głupich egoistycznych myślach, które od razu wypieram ze świadomości, bo mi wstyd przed samą sobą. 

to jest szkoła życia, której nie życzę nikomu, ale z drugiej strony myślę, że każdemu przyda się nabrać trochę pokory i szacunku do pewnych spraw.

czwartek, 22 sierpnia 2013

I could have been wild and I could have been free but nature played this trick on me.

tzw dobra passa zazwyczaj w moim życiu się nie pojawia. nie wiem czy tak naprawdę kiedykolwiek miała miejsce. i boję się tego co się teraz dzieje, nie ogarniam, nie wiem, jak się odnaleźć, czy wierzyć, czy może się uszczypnąć, czy otworzyć oczy szerzej.

może karma wreszcie postanowiła pokazać swoją łaskawą twarz.

niedziela, 11 sierpnia 2013

can you take me for one last ride, I want to bend my soul again, that's what we do when we get older.

te wszystkie myśli i pragnienia zawsze gdzieś tam były, nauczyłam się je po prostu skutecznie tłumić. czasem tylko po kilku piwach bądź kieliszkach wina(chyba przerzucam się powoli na ten trunek) próbują wyjść na wierzch. nie pozwalam, źle się to kończy. niepotrzebne dramy w mojej głowie.

muzyczne lato w pełni, większość wydarzeń już za nami, a wciąż mało. wciąż jest siła, by co tydzień przepakowywać plecak. zima będzie smutna, stateczna, ale do połowy września jeszcze coś się wydarzy. dojdzie czwarta opaska. dojdą inne rzeczy.

1,5 roku w korpo, sprawy zaczynają się komplikować. w codzienne życie wdziera się frustracja. względny spokój zaburza jedna osoba, na którą jesteśmy teraz skazani. szukam więc powoli innych rozwiązań, myślę jak to wszystko rozegrać w przyszłym roku. bo przecież nie samą pracą człowiek żyje, trzeba też gdzieś pojechać, tym razem na dłużej niż 2 dni, a to już większa logistyczna przygoda. przecież nie pójdziemy na łatwiznę i sami sobie wszystko ogarniemy, bo to połowa frajdy z tripowania.

to taki czas, gdzie kiedy dzwoni telefon boisz się, że w końcu usłyszysz 'stało się, możesz pakować walizkę w czarne ubrania' i nawet jeśli już dawno się z tym pogodziłaś to i tak gdzieś tam czai się morze smutku.

wtorek, 18 czerwca 2013

you will always wonder how it could have been if you'd only lied.

nie wiem, niby wszystko zaklepane, bilety w portfelu, namiot i kalosze czekają, ale wciąż gdzieś tam siedzi niepokój i obawa, że coś może się nie udać.

trójka z przodu napawa lekkim optymizmem i poczuciem, że czasem warto trochę bardziej się przyłożyć. zresztą, wiem co do mnie należy i na co mogę sobie pozwolić. rodzice i życie nauczyło mnie też szacunku do pewnych rzeczy. 

na horyzoncie kolejna stolica do odhaczenia. 

niezmiennym pozostaje jedno: tak wiele koncertów, tak mało pieniędzy.

środa, 22 maja 2013

what will you do with the stars you’ll finally get to?

to jest taki czas, kiedy nie zdążysz jeszcze wytrzeźwieć, a już musisz pakować plecak i ruszać w kolejną podróż życia, a poważne dorosłe decyzje odkładasz na później.

praga to wiele rzeczy. to piękny, prawie pusty most karola o 8 rano. to piwa w kuflach z grubego szkła rzucane od niechcenia na stół i pite już od rana. to względnie puste metro i przepełnione tramwaje. to zewsząd płynąca klezmerska muzyka. to patrzenie w górę na te wszystkie pięknie wykończone kamienice. to zizkov z przesympatycznym kelnerem próbującym mówić po polsku. to mnóstwo zieleni i chillout nad wełtawą. i można by tak bez końca.

do tej pory nie było wystarczających powodów, by narzekać na warunki w pracy. wszystko do czasu jak widać. to co się dzieje ostatnio zaczyna przerastać i mnie. czy to JUŻ czas by powoli opuszczać ten statek?


niedziela, 21 kwietnia 2013

here it comes again the beautiful warm weather, right before the end of everything forever.

nakładam maskę, żeby jakoś przeżyć ten tydzień. bo potem to już tylko maj, a maj będzie obfitował w mnóstwo wrażeń i tych estetycznych i tych eterycznych. maj zawsze rozpoczyna serię letnich przygód na które czeka się cały rok. 

wszystko będzie pięknie, chyba że wydarzy się to co od jakiegoś czasu nieuchronnie się zbliża i wisi nad nami jak czarne burzowe chmury.  nie bawmy się jednak w czarnowidztwo.


niedziela, 7 kwietnia 2013

life is simple in the moonlight.

od życia naprawdę nie można wymagać zbyt wiele. trzeba płynąć swoim nurtem. robić swoje. nie zajmować sobie głowy zupełnie zbędnymi sytuacjami i ludźmi. z każdej brać tylko tyle ile nam potrzeba. wtapiać się w jedne otoczenia i wyróżniać w innych. rozgraniczać różne jego sfery. proste i oczywiste zasady są najskuteczniejsze.

zmęczenie daje się we znaki. nie jestem w stanie wyspać się nawet w weekend. od kiedy jest jaśniej z coraz większą niecierpliwością czekam na cieplejsze dni. na czas kiedy można założyć trampki, skórzaną kurtkę, usiąść na trawie i bez trzęsienia się z zimna zaciągnąć tym papierosem, którego odmawiałam sobie całą zimę.

kwiecień jest ciężki, jest overtiming. maj będzie nagrodą. kiedy to wyjazdowy głód znów zostanie zaspokojony. zaczynamy planowanie i nakręcanie się na Pragę.

sobota, 16 marca 2013

temptation heat beats like a drum, deep in your veins.

coraz częściej mam świadomość, że tak naprawdę jestem w stanie poradzić sobie z wieloma rzeczami sama. nie potrzebni mi już inni, mądrzejsi, lepiej zorientowani. z drugiej strony nadal nie wiem jak wypełnić PITa, jakie konto w banku najlepiej byłoby mieć i co dokładnie wchodzi w pakiet mojego ubezpieczenia.

tym razem śni mi się, że jedziemy do Florencji. te krótkie wyjazdy zdominowały ostatnio wszystkie sfery mojego życia i wydają się być jedną z niewielu rzeczy, która daje mocnego kopa i trochę energii.

przede mną ciężkie cztery tygodnie. sprawdzimy czy da się ogarnąć 2 etaty w ciągu 8 godzin.

piątek, 22 lutego 2013

all colors and cares glaze to gray, shriveled and stricken to dots.

największe dylematy i rozkminy zaczynają się dopiero po studiach. bo czy można do końca życia żyć od wypłaty do wypłaty w wynajętych kilkunastu metrach? a ja tylko chciałabym móc sobie kupić jakiegoś kwiatka, może obrus albo dywan, wybrać kolor ścian i płytki w łazience i marzę o tym, żeby kiedyś przyszedł czas, że nie będę musiała pół roku odkładać pieniędzy i żyć ledwo nad kreską, żeby móc wyciągnąć paszport na kilka dni. życie przewartościowało się samo, niestety.

z uzależnień zostały mi tylko amerykańskie seriale i dobre jedzenie. reszty się pozbyłam, przynajmniej na razie. pozostałych pozbywać się nie mam zamiaru póki co.

tęsknię za berlinem. to dziwne tym bardziej, że ostatnio przywitał mnie tak chłodno.

niedziela, 3 lutego 2013

tak, możesz mieć dom i kilkaset tysięcy na koncie. ale w gruncie rzeczy, to i tak nic nie zmienia.

najlepiej czuję się w pustym mieszkaniu. to chyba oznacza, że powinnam mieszkać sama.

oczekiwania i wymagania nigdy się nie skończą. powoli przestaję się łudzić. kiedy udaje się osiągnąć bądź poradzić sobie z jednymi, nagle pojawiają się kolejne. bez zapowiedzi. teraz te sprzed kilku lat wydają się strasznie błahe, choć przecież wtedy były najpoważniejszą rzeczą na świecie.

książki czasem też muszą trafić w odpowiedni moment. przeczytane kiedyś dwa razy do połowy dla mnie to samo nie zaciekawiło tak jak inne, teraz dociera ze zdwojoną siłą, a słowa i zdania tną we wszystkich kierunkach.

tan chłopak jest jednym z największych odkryć ostatnich lat, zaraz po the weeknd i purity ring. repeat milion do porzygu.

niedziela, 13 stycznia 2013

in between days.

styczeń pod hasłem "mobilizacja" mija zaskakująco szybko. wyjścia ograniczone do minimum. włączony tryb oszczędnościowy. 

i zdecydowanie zbyt dużo ciekawych seriali się pojawia w tym miesiącu.

robert smith zbrzydł i utył, ale wciąż uspokaja moje nerwy.