piątek, 11 listopada 2011

it's getting faded too long, got me on this rolling stone.

mimo, że łączą nas zupełnie inne dźwięki, to muzyka the weeknd jest kwintesencją tego co chciałabym z nim robić. to tak intymne, że aż czerwienieją policzki. 

faceci mącą mi w głowie. nagle wykazują zainteresowanie, a ja nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. i jeszcze on. zawsze się pojawia, kiedy ja już odpuszczam. mówi zbyt wiele ważnych dla mnie słów i nawet jeśli spełni obietnice i przyjedzie do mnie w grudniu to skończy się tak, że kolejny raz zostawi mnie z obrażeniami wewnętrznymi, których nie da się wyleczyć. bo to jest błędne koło, ślepa uliczka, coś czego się nigdy nie pozbędę. upiję się i powiem zbyt dużo, powiem coś co męczy mnie od dawna. i to się skończy źle. to nieuniknione.

ten listopad jest bardzo dziwnym miesiącem. już parę dni temu próbowałam wmówić sobie i innym, że limit złych wiadomości na ten miesiąc został wyczerpany, czuję jednak, że to jeszcze nie koniec.