niedziela, 25 września 2011

too old to sell, too young to tell, too much of everything.

z reguły nie uznaję półśrodków. dlatego jeśli cięcia to ostre, jeśli zmiany to radykalne, jeśli kolor to tylko rudy, jeśli koturny to dziesięciocentymetrowe.

nie wiem czy chce mi się jeszcze wierzyć, że wszystko jakoś się ułoży. może czas wreszcie zaakceptować fakt, że nic w moim życiu nigdy nie będzie szło po mojej myśli, a walka z karmą jest nieodłącznym jego elementem.

może jesień nie będzie taka zła, skoro wróciły seriale.

wtorek, 20 września 2011

no light, no air to live in.

to taka dziwna pustka, która rozpieprza od środka, wywraca wszystko do góry nogami i przyprawia o mdłości. cała piramida wartości, którą miałam w głowie gdzieś się zawieruszyła, nie wiem co w tym momencie jest ważne, co potrzebne, a co zbędne. kompletna pustka. a raczej pieprzony chaos, który się z niej zrodził.

wiele zmian, wszystkie na mojej głowie. karma zdecydowanie mnie nie lubi ostatnimi czasy. pierwszy raz od bardzo dawna czuję się taka bezsilna, najlepiej byłoby gdyby ktoś złapał za rękę i podjął wszystkie ważne decyzje za mnie.

otoczenie, które jeszcze do niedawna dawało jakieś tam poczucie bezpieczeństwa i niezłego funu nie jest już tak świeże i ulega powolnemu rozkładowi, wypala się. zbliża się moment, kiedy trzeba będzie poszukać nowego. albo tak jak dawniej nie mieć żadnego.

niedziela, 4 września 2011

you were right about the end. it didn't make a difference.

to się skończy źle. musi. zawsze tak się kończy. właściwie nie wiem z czego to wynika. nie potrafię ich zbyt długo przy sobie utrzymać. przychodzi taki moment, że po prostu zbyt wiele od nich oczekuję. tracę czujność. i pojawia się ta głupia dziwka, nadzieja. na lepsze. wystarczy na chwilę zapomnieć o tym kim się jest i do czego tak naprawdę jest się zdolnym. to trochę jak stan upojenia alkoholowego. wydaje ci się, że wcale nie jest tak źle, że będzie jeszcze lepiej, że karma się zwróci, że lepiej żyje się z ludźmi, niż bez nich. lecz dnia następnego przychodzi on, twój nieodłączny życiowy towarzysz, który brutalnie pokazuje jak jest naprawdę. 

od dwóch miesięcy czuję się jak na detoksie. żadnej większej dramy, aspołecznych odchyleń. ale jednak mi tego brakuje, bo tym chyba jestem.

czasem wydaje mi się, że jestem złym człowiekiem. ale nie to jest najgorsze. najgorszym wydaje się być fakt, że jest mi z tym całkiem nieźle.