niedziela, 20 marca 2011

the promises we made were not enough, the prayers that we prayed were like a drug, the secrets that we sold were never known.

takie filmy jak Wyśnione miłości wzbudzają we mnie mnóstwo emocji(ostatnim filmem, który tak na mnie podziałał był chyba Broken english). to jeden z tych filmów, gdzie wszystko do siebie pasuje, każdy element jest dokładnie taki, jaki powinien być. aktorzy, ich wygląd, fryzura, styl ubierania, mimika twarzy, gesty, sposób mówienia, muzyka, kolorystyka, dialogi, montaż, itp. a najlepsze i tak jest na początku i na końcu, to relacje pomiędzy parą głównych bohaterów, ich szydercze spojrzenia, lekceważące palenie papierosa i cała reszta. i jeszcze aktor grający Nicolasa, tak bardzo przypominający pewnego ukraińca, którego swego czasu spotykałam na rosyjskich imprezach, a w którym całkiem długo się skrycie z m. kochałyśmy. dziś już nie pamiętam jego imienia.

zostałam brutalnie pozbawiona stałego dostępu do świata, co na początku bardzo podcięło mi skrzydła, ale teraz to dla mnie większa mobilizacja do zmian.

nagłe zwroty akcji wytrącają mnie z równowagi, zwłaszcza wtedy, gdy mam już w głowie poukładaną rzeczywistość na najbliższe dni. znów przyszło mi dokonać wyboru, zadecydować, co tak naprawdę jest dla mnie ważniejsze. i tak, musiałam przewrócić do góry nogami cały zbliżający się tydzień, zrezygnować z paru ważnych sytuacji na rzecz wyższego dobra. ale patrząc z innej perspektywy szybciej poskładam się do kupy i wrócę do sklejania mojego życia w jedną całość. chociaż czuję, że to będzie jakby zaczynanie wszystkiego od początku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz