czwartek, 31 marca 2011

I ride this ropes alone beneath the sulfur sky. everywhere I roam life is one big lie.

przez ostatnie kilka miesięcy udało mi się nabrać dystansu do wielu gnębiących mnie spraw. wiem już jak (nie) reagować na idiotyczne teksty mojej matki, mam też kilka odpowiedzi na ciągle powtarzające się pytania, nie tylko te w mojej głowie. oprócz tego niczego nie udało mi się ustabilizować jeszcze. ale obrałam metodę małych kroków i wszystko wciąż przede mną. najpierw mieszkanie. zmiana otoczenia jest mi teraz bardzo potrzebna. bo czasem jest tak, że miejsca się wypalają i oprócz złej energii nie dają ci już nic od siebie.

na szczęście to miasto nie ma jeszcze nawet pierwszych objawów wypalenia. tydzień temu jadąc samochodem przez zatłoczone ulice innej jego części znów dostrzegłam piękno i urok. i już wtedy zaczęłam tęsknić.bo wiosną zdecydowanie wygląda najpiękniej.

ostatnie 10dni odkryło przede mną sporo nowej muzyki. dobrze mi to zrobiło, bo wcześniej jakoś nie miałam do tego głowy i czasu.

nadchodzi czas na spełnienie kolejnego marzenia sprzed lat. 

śni mi się berlin. polećmy gdzieś za 7euro.

2 komentarze:

  1. jaram się paryżem od jakiegoś czasu. nawet mam tam w tym roku znajomych na erazmusie. tylko, że jestem kompletnie spłukany niestety :(

    OdpowiedzUsuń
  2. paryż jest spoko, choć trochę przereklamowany.

    OdpowiedzUsuń