styczeń pod hasłem "mobilizacja" mija zaskakująco szybko. wyjścia ograniczone do minimum. włączony tryb oszczędnościowy.
i zdecydowanie zbyt dużo ciekawych seriali się pojawia w tym miesiącu.
robert smith zbrzydł i utył, ale wciąż uspokaja moje nerwy.
Smith, Morrisey, Curtis i Yorke - święta czwórka wielkich smutków. (a The Head on the Door to czołówka albumów The Cure, idealny balans między popem a depresją)
OdpowiedzUsuńzgadzam się, aczkolwiek Morrissey przekonuje mnie z nich najmniej (może przez to co się z nim stało po tych wszystkich latach).
OdpowiedzUsuńa The Cure to taki magiczny zespół, że z każdym nowym przesłuchaniem odkrywam kolejne muzyczne perełki ;)